niedziela, 3 lutego 2013

Quintus

Każdy dzień tutaj jest jałowy, a każdy krok jest przepełniony ziejącą z beznadziejności tej sytuacji pustką. Co ja tu w ogóle robię, dlaczego się znajduję w Piekle? Nazywajmy rzeczy po imieniu. Tutaj teoretycznie cierpienie jest najlżejsze, gdyż nie doświadczam cały czas cierpienia. W niższych kręgach przecież heretycy płoną w grobowcach, żarłoczni jedzą swe fekalia, a pożądliwi chodzą po nieskończonych pustyniach. Jednakże Dante Alighieri nie przewidział, że popełnił największy nietakt, pisząc że tutaj występuje tęsknota za Bogiem. Jest przecież też ciągłe, napiszę to jeszcze raz - CIĄGŁE poczucie zagrożenia. CIĄGLE może nas coś zabić, upolować, ogłuszyć, czy po prostu połamać i zostawić na pastwę losu. Zresztą, jest coś jeszcze, co mnie zdołowało.
Widziałem swoje odbicie w wodzie. Jakimś cudem trafiłem na czyste jezioro. Pominę, co było na jego dnie, nie chcielibyście nigdy tego widzieć. Ale. Widziałem siebie. Widziałem swoją twarz. Której nie było. Jedynie gdy wyszczerzyłem zęby, to były widoczne jakieś szczegóły. Wyglądałem jak wielka czarna plama w kształcie człowieka, która w miejscu oczu ma świecące bielą punkty. I można było zauważyć także usta. Dość napisać, że nienaturalnie szerokie. Zazwyczaj tak widziałem wszystkich dookoła, jednakże nie przewidziałem, że sam taki mogę być. Tak na dobrą sprawę dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że niczym się nie różnię. Że jestem tacy jak wszyscy, tyle że powstrzymuję się przed polowaniem na ofiary. Cha cha cha. Specjalnie wybrać los zwierzyny, by zachować resztki człowieczeństwa. Po co? PO CO?

By chociaż spróbować wygrać z rogatym na jego własnym podwórku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz